Rozdział IV
*Perspektywa Keli*
Uszykowana wyszłam z łazienki, weszłam jeszcze szybko do pokoju po torebkę na ramię i włożyłam do niej telefon, klucze, portfel i błyszczyk. Zbiegłam po schodach na dół, a tam założyłam moje czarne Vansy.
- Mamo wychodzę - krzyknęłam i wyszłam z domu.
Przemierzając drogę spotkałam Dave'a, który również jest w naszej paczce lecz ostatnio się od nas oddalił, a wszystko przez jego byłą dziewczynę.
- Hej Kela - przywitał się ze mną.
- Hej - powiedziałam.
- Wiesz, że jesteśmy trochę spóźnieni - oznajmił mi.
- Teraz wiem - odparłam.
- Zdaje mi się, że nie chcesz zbytnio ze mną rozmawiać.
- Dobrze Ci się zdaje Dave.
- Kela przepraszałem już kilka razy Was, czemu nie chcesz mi wybaczyć ?
- Halsen myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciół się nie zmienia od tak - oznajmiłam mu.
- Wiem i przepraszam jeszcze raz.
- Dobra wybaczam Ci, ale żeby znowu nie stało się coś takiego ok ?
- Okey - odparł i mnie przytulił.
Resztę drogi szliśmy rozmawiając na różne tematy, w prawdzie Dave jak się tu przeprowadził chodził już z kilkoma pannami przez co nie miał dobrej opinii w naszej szkole, ale naszej paczce to nie przeszkadzało ponieważ my trzymamy się razem i wiemy o sobie wszystko. Po kilku minutach znaleźliśmy się na ogródku u Brook, przywitaliśmy się i zasiedliśmy do naszej paczki. W pewnym momencie postanowiłam pomóc dziewczyną, które przynoszę jedzenie i picie.
- Co mam zabrać ? - spytałam się kiedy znalazłam się w kuchni.
- Możesz wziąć szklanki i picie - powiedziała Ann.
- Okey - odparłam i wyszłam z kuchni z piciem i szklankami.
Idąc do chłopaków, którzy rozpalali grilla podsłuchałam kawałek ich rozmowy.
- Dave masz jakiś kontakt z Lizzy ? - spytał się Alex.
- Nie, od pięciu miesięcy nie mam. Nawet nie wie gdzie mieszkam - odpowiedział mu chłopak.
- Tęsknisz za nią ? - wtrącił swoje pytanie Ben.
- Cholernie, przecież ja Ją kocham. Na nikim mi tak nie zależało jak na Niej - odparł Dave.
- Dobra chłopaki nie męczcie Go, przecież widzicie, że mu się ciężko o Niej mówi - powiedział Kevin.
- Kiedyś dokończymy tą rozmowę. Dziewczyny idziecie ? - zawołał Nas Alex.
- Idziemy - krzyknęłam.
Jakiś czas później chłopacy znaleźli alkohol, chcąc czy nie chcąc postanowiliśmy zagrać w alko-chińczyka.
*Perspektywa Lizzy*
Pierwszy dzień wakacji, obudziłam się wypoczęta w moim nowym pokoju. Z racji tego, że nie chce mi się już dłużej leżeć postanowiłam wstać i pójść się umyć oraz ubrać. Z garderoby wzięłam krótkie poprzecierane jeansowe spodenki do tego białą bokserkę oraz bieliznę i poszłam do łazienki. W pomieszczeniu odłożyłam przyniesione rzeczy na szafkę, nalałam do wanny płynu truskawkowego i napuściłam wodę. Rozebrałam się z piżamy i bielizny, brudne ciuchy wrzuciłam do kosza na brudne rzeczy. Zakręciłam wodę gdy było jej wystarczająco dużo i weszłam do wanny wcześniej spinając włosy w koka. Po godzinnym leżeniu w wannie postanowiłam wyjść już z zimnej wody, wyszłam i wypuściłam wodę. Wzięłam do ręki czysty miękki, beżowy ręcznik i wytarłam się nim, gdy już byłam sucha nałożyłam na siebie bieliznę. Z szafki przy lustrze wyjęłam balsam do ciała o zapachu truskawek, wylałam trochę białego płynu na lewą rękę i wysmarowałam nogi, a następnie ręce, brzuch i plecy. Na ciało włożyłam moje ciuchy, które przyniosłam razem z bielizną, ubrana wyperfumowałam się moim słodkim perfumem, a następnie wymalowałam się błyszczykiem i tuszem do rzęs. Gotowa wyszłam z łazienki, a chwilę później biorąc telefon z szafki nocnej wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i weszłam do kuchni, w której zastałam moją rodzinkę jedzącą śniadanie.
- Dzień dobry - przywitałam się na co wszyscy odpowiedzieli mi tym samym.
- Usiądź zaraz zrobię Ci śniadanie - powiedziała mama.
- Dobrze - odparłam i usiadłam na krześle przy wysepce.
- Trzymaj sok młoda - powiedział brat podając mi sok jabłkowy.
- Dzięki - rzuciłam biorąc od niego sok i szklankę do której chwilę później wlałam przezroczystego płynu.
Pół godziny później wychodziłam z domu z postanowieniem poznania miasta. Szłam powolnym krokiem przyglądając się obrazowi Londynu, którego mijałam. W pewnym momencie doszłam do najmniej zatłoczonego miejsca, które wyglądało okropnie, stare i zniszczone kamienice odstraszają swoim wyglądem. Mój rozum kazał mi stąd jak najszybciej uciekać lecz miałam przeczucie, że zobaczę coś pięknego. Nie czekając dłużej postanowiłam iść dalej w te ulicę, po kilku minutach doszłam do starego drzewa, które okryte jest piękną zieloną koroną liści. Podeszłam ostrożnie i usiadłam pod drzewem, oparłam się o korę i rozejrzałam się. Jakiś czas później gdy zrobiłam się głodna postanowiłam wracać do domu, niestety droga nie była łatwa i zgubiłam się kilka razy, ale na szczęście dotarłam po półtorej godzinie do domu.
- Wróciłam - krzyknęłam na wejściu.
- Gdzie byłaś ? - spytała się mnie mama.
- Przejść się - odpowiedziałam z uśmiechem i weszłam do kuchni.
- Mam nadzieję, ze się nie zgubiłaś - powiedziała rodzicielka.
- Nie - skłamałam wyciągając jabłko z koszka z owocami - o której będzie obiad ?
- Za 15 minut powinien być gotowy - odparła mama.
- Dobrze - odpowiedziałam wychodząc z kuchni i nadgryzając soczyste czerwone jabłko.
19;57 Jeszcze tylko 3 minuty i znów usłyszę oraz zobaczę moje przyjaciółki szkoda tylko, że przez skype, ale zawsze lepsze to niż nic. Uśmiechnęłam się gdy ujrzałam w dolnym prawym rogu godzinę 20;00. Chwilę później rozbrzmiał dzwonek nadchodzącego połączenia. Odebrałam i ujrzałam przez internetową kamerkę cztery najbliższe mi dziewczyny.
- Hej Liz - krzyknęły gdy mnie ujrzały.
- Hej - odkrzyknęłam uśmiechając się.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
super ;)
OdpowiedzUsuńSuper Rozdział proszę informujcie mnie na tt @Srebro_1D :) Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuń